W Rzeczpospolitej Jacek Marczyński:
Co zatem sprawia, że Philippe Jaroussky, śpiewając arie sprzed 300 i więcej lat, jednak fascynuje masy? Są tego przynajmniej dwa powody: Przede wszystkim – wyjątkowy głos. Kontratenorów, mamy dziś wielu w świecie (nie to, co jeszcze ćwierć wieku temu), ale on śpiewając zdaje się przekraczać granice wyznaczone dla mężczyzny. Jego anielski głos zbliża się do sopranu, a im wyższe bierze dźwięki, tym brzmi bardziej naturalnie i dźwięcznie.
[…] Wcielając się w bohaterów barokowych oper Philippe Jaroussky przekazuje ich namiętności, rozterki, radość czy gniew tak, jakby byli współczesnymi ludźmi. Zachowuje styl i konwencję muzyki, pozbawia ją natomiast patosu, jest za to w jego interpretacjach szczerość i prawda. A także – ogromna skala emocji, czego dowodem były choćby dwie zaśpiewane w Warszawie tak odmienne arie: nostalgiczna, pełna bólu z „Il Giustino” Vivaldiego, oraz gniewna, żywiołowa z „Xerxesa” Händla.
Oto dlaczego Jaroussky’ego słucha się z taką uwagą. Niedzielny koncert w Filharmonii Narodowej nie tylko jednak z tego powodu wyjątkowy. Tej klasy artystów będziemy gościć niewielu w obecnym sezonie, a tu słynny francuski kontratenor przyjechał nie sam lecz ze swą rodaczką, Nathalie Stutzman. […]
Stutzmann i Jaroussky zdają się tak samo oddychać, zaczynać i kończyć w tym samym momencie każdą frazę, a ich interpretacje — również solowe – cechuje podobna swoboda interpretacji.
Cały tekst na temat koncertu z 8 grudnia tutaj >>>>